Prof. Jarosław Kozłowski
ASP w Poznaniu
OPINIA
dot. działalności artystycznej i pedagogicznej mgr KATARZYNY KUJAWSKIEJ – w związku z przewodem kwalifikacyjnym I-go stopnia w dziedzinie sztuk plastycznych
Gdyby potraktować powtarzane regularnie od kilkudziesięciu lat opinie rozmaitych krytyków, teoretyków, a ostatnio coraz częściej także i kuratorów sztuki na temat głębokiego kryzysu malarstwa, należałoby poważnie zastanowić się nad celowością uprawiania tej dziedziny sztuki. Gdyby równie serio wsłuchać się w liczne głos/ obwieszczające “koniec”, “kres”, “upadek” czy “śmierć” malarstwa, już dawno należałoby wstrzymać rekrutację na studia w tym kierunku, zlikwidować właściwe katedry i wydziały w uczelniach artystycznych bądź przekształcać je po prostu w bardziej odpowiadające tzw. “duchowi czasu” katedry i wydziały cyber-, hiper- i multimedialne. Ale nawet, jeżeli – ulegając sentymentowi – pozostawićby jakieś enklawy tej – jak pisał niedawno jeden z koryfeuszy postnowoczesności -”anachronicznej formy dyskursu artystycznego”, to i tak – gdyby odnieść się poważnie do wyrażonej w tytule zorganizowanej pod koniec ubiegłego roku w paryskim Luwrze wystawy “Malarstwo jako zbrodnia” autorstwa Regis Michela przekonującego, że w rzeczy samej malarstwo to “zniewolenie wyobraźni”, “staroświecki kostium uśmiercający życie” i narzędzie wielu innych szalbierstw i dewiacji, w interesie społecznym należałoby zakazać publicznych jego prezentacji, a wszystkich malarzy zebrać i osadzić w miejscu odosobnienia.
I jakkolwiek kuriozalne wydają się takie i podobne diagnozy, wróżby i proroctwa, faktem jest, że znajdują one praktyczne odzwierciedlenie, czego wyrazem malejąca od pewnego czasu obecność malarstwa na opiniotwórczych, światowych przeglądach sztuki aktualnej, takich jak Dokumenta w Kassel, Biennale w Wenecji, Sao Paulo czy Sydney. Dzieje się tak – oczywiście – za sprawą tych, których poglądy na sztukę (i wynikające z nich wybory) decydują o kształcie wystaw, tj. kuratorów, przed laty – zapewne nie bez przyczyny – określanych w tej części świata mianem komisarzy, dzisiaj zachowujących się nader często jak kreatorzy mody damsko-męskiej. Tymczasem, co roku Akademie przyjmują nowych adeptów malarstwa, których entuzjazm jest równie żywy jak kiedyś, malarze z równym jak kiedyś zaangażowaniem oddają się malowaniu, powstają kolejne obrazy, a producenci farb i pędzli nie bankrutują. Choć być może ich obroty ostatnio nieco spadają, zaś niektórzy spośród malarzy, z powodu wewnętrznych rozterek, zmiany zainteresowań bądź zwykłego koniunkturalizmu porzucają malarstwo i robią coś innego. Jest zatem kryzys czy go nie ma? I czego w istocie rzeczy ewentualnie dotyczy: malarskiego języka? świadomości malarstwa? Czy może form i sposobów jego dystrybucji?
Długa i niezwykle bogata historia malarstwa jest źródłem inspiracji, mapą odniesień, stymulatorem doświadczeń i poszukiwań twórczych. Warunkuje świadomość kontynuacji, jest gwarantem ciągłości i trwania. Artyści, którym bliskie są te wartości, nie przejmują się kasandrycznymi przepowiedniami o końcu malarstwa ani opiniami o “zbrodniczej” funkcji, jaką podobno pełni. Wierzą w malarstwo i jego uniwersalną aktualność, nie krępuje ich “garb przeszłości”, czują się niezależni od dyktatu medialnej “nowoczesności”. Czy konsekwencja takich postaw jest objawem kryzysu? Jeśli tak, to kryzys trwałby od początku malarstwa od pierwszej artykulacji pierwszego malarza. Z drugiej strony długa i wspaniała historia malarstwa okazuje się dla niektórych balastem, ograniczającym ruchy gorsetem. Kiedyś powolna, mierzona epokami, później nieco bardziej pośpieszna, w XX wieku dzielona już na dziesięciolecia, niecierpliwa, obrosła mitami, stała się postulatywna, niemal restrykcyjna. Obawy przed powtarzaniem tego, co już było (stały “refren” krytyki), przed niemożnością spełnienia nakazu “oryginalności” (bo przecież “wszystko już było”), przed zatraceniem własnej tożsamości i autentyczności, wreszcie – i być może przede wszystkim – przed domniemaną anachronicznością i zarzutem konserwatyzmu artystycznego bywały – i są – przyczyną zaniechań malowania, “zdrady” malarstwa na rzecz innych, mniej obciążonych historią i tradycją języków sztuki. Czy jednostkowe lęki i zwątpienia dają dostateczną podstawę do tego, by mówić o kryzysie? A są też i tacy, którzy nie chcą odchodzić od malarstwa, ponieważ wierzą w malarstwo i czują się malarzami, choć niekoniecznie swoje malarskie wizje realizują na tradycyjnym podobraziu i nie zawsze przy użyciu tradycyjnych narzędzi. Długa historia malarstwa w niczym ich nie determinuje ani nie przytłacza, próbują natomiast poszerzyć pole gry malarskiej na przestrzeń przynależną dotychczas do sfery pozaobrazowej – ścianę, sufit, podłogę, pomieszczenie z jego charakterystyką architektoniczną i przynależnymi mu przedmiotami. Posługują się kolorem nie tylko uzyskanym z wyciśniętej z tubki farby; powołują go światłem, “kradnę” z rzeczywistości codziennej, a w razie potrzeby zapożyczają środki z innych mediów, swobodnie adoptując je do swoich malarskich wypowiedzi.
Należy do nich Katarzyna Kujawska. Chociaż rzadko maluje obrazy na płótnie i blejtramie, zawsze podkreśla swoje zakorzenienie w malarstwie i w jego historii. Wyrazistą manifestacją takiej postawy był obroniony pięć lat temu (i wyróżniony) dyplom, zaprezentowany w Galerii u Jezuitów, którego istotną część stanowiła instalacja malarska złożona z czterech osobnych, choć dopełniających się “stacji”- obrazów:
“Dla żółtego”, “Dla niebieskiego”, “Dla czarnego” i “Ola białego”. Komponentami tej’ odważnej próby budowania obrazów w przestrzeni fizycznej były monochromatyczne malowidła olejne, pomalowane w określonym układzie ściany, suchy pigment, światło tub jarzeniowych i żarówek, barwne tkaniny, gotowe przedmioty i monitory video emitujące obrazy “zza okna”. Autorka pytała o granice pomiędzy tym, co rzeczywistością “realną” a tym, co iluzyjne, o konstytucję faktu i wyobrażenia malarskiego. Zbliżona – jakkolwiek wyrażone innymi środkami – problemy poruszone były również w pozostałych pracach pokazanych w ramach dyplomu: “Kolumnie” i “Grze między tym, co zewnętrzne a tym, co wewnętrzne”, gdzie uwaga młodej artystki skupiła się na kwestii wiarygodności-percepcji wizualnej. Ujawnił się wówczas także i inny trop zainteresowań Katarzyny Kujawskiej – fascynacja miejscem z właściwą mu architekturą, barwą, klimatem, temperaturą, jego historią pamięcią. Ten wątek – obok malarskiego – obecny będzie w większości późniejszych jej prac, wyeksponowany jest także w tekście wykładu kwalifikacyjnego.
“Wsłuchanie się” w miejsce, w pewnym stopniu poddanie miejscu, a w pewnym stopniu jego “oswojenie” stanowiło o instalacji świetlno–rysunkowej pt.”Light Construction” w Galerii Kubus w Hannoverze (1998). Autorka “wpisała się” w pomieszczenie galerii poprzez użycie owalnego świetlika sufitowego, z którego wyprowadziła kilkaset nylonowych nici, tworząc enigmatyczną, a jednocześnie niemal namacalną kolumnę białego światła. Ta delikatna, minimalistyczna interwencja zmieniła i architekturę i charakter wnętrza, przydając mu swoistą aurę, której upostaciowieniem była zamknięta w przejrzystą, cylindrowatą formę energia świetlna.
Miejsce, a ściślej kolebkowate sklepienie galerii “Pracownia Zastępcza” dało również początek instalacji malarskiej z r.1998, złożonej z szeregu monitorów z obrazem falującej wody, błękitnego pigmentu pokrywającego podłogę i silnego niebieskiego światła wypełniającego szczelnie przestrzeń pomieszczenia.
Łuki barwnego światła, dopełnione “miękkim” malarstwem i skorelowane z rytmicznym dźwiękiem pluskającej wody, pulsującym obrazem video oraz rozrysowanymi na ścianach i suficie okręgami budowały somnambuliczną instalację malarską “Latarnia morska” w Kunsthaus w Wiesbaden w r.1999. Ta sama idea przeniesiona później do poznańskiego “Arsenału” uległa znaczącej transformacji: działania malarskie zastąpione zostały zgeometryzowanym rysunkiem, który — anektując ścianę galerii – nie zmienił jednak statusu pomieszczenia. Praca “gościła” w galerii, nie “zamieszkała” w niej tak, jak zdarzyło się to w Wiesbaden. Było to dla artystki ważne doświadczenie możliwości współpracy z miejscem, a jednocześnie lekcja konsekwencji znaczeniowych implikowanych zmianą kontekstu przestrzennego.
Wnioski z tego doświadczenia wykorzystała w opartych na kontraście czerni i bieli realizacjach w Instytucie Kultury Polskiej w Berlinie oraz – ponownie – w Galerii Kubus w Hannoverze (obie z r.2000, obie zatytułowane “Horyzont”‘). Posłużyła się w nich wkomponowanymi w istniejący porządek ścian “fałszywymi” białymi ścianami o nieregularnym, rombowatym kształcie. “Schodząc” w fałszywej perspektywie również na podłogę, w ostrym kontraście z czernią tylnych, “prawdziwych” ścian galerii, naruszały statykę wnętrza, wprowadzały dezorientację i ambiwalencję w rozróżnianiu tego, co rzeczywiste, od tego, co fikcyjne. W poczuciu niepewności utwierdzały także pozostałe elementy – wrysowany w relacji do ścian regularny, przestrzenny kwadrat oraz dopełniający całości obraz video, z równie regularną, “rzeczywistą” linią horyzontu.
Interwencja w architekturę wnętrza jest również obecna w pracy prezentowanej w ramach przewodu kwalifikacyjnego. Tutaj jednak naruszenie porządku przestrzeni podporządkowane jest przede wszystkim idei obrazu malowanego kolorem/światłem, ujawnianym dyskretnie, niemal efemerycznym, a być może przez to jeszcze bardziej uobecnionym i jeszcze i jeszcze silniej manifestującym swoją moc sprawczą wobec determinantów pomieszczenia.
W moim przekonaniu to bardzo dojrzała praca, świadcząca o głębokiej świadomości autorki, konsekwentnie rozwijająca jej wcześniejsze poszukiwania, o których z przekonaniem i idealistyczną wiarą w potrzebę sztuki pojmowanej jako dążenie do utopijnego MIEJSCA pisze w wykładzie kwalifikacyjnym. Interesująco kreśli w nim mapę własnych odniesień, powinowactw i historycznych referencji, określając w ten sposób swoją postawę i preferowane przez siebie wartości. Rzadki to przypadek, by artyści z taką szczerością i otwartością mówili dzisiaj o tym, co im bliskie i ważne w twórczości innych.
Czy – powracając jeszcze do kwestii aktualnej kondycji malarstwa -podejmowane przez Katarzynę Kujawską i pokrewnych jej artystów próby rozszerzenia granic malarstwa stanowić mają o kryzysie? Byłby to o tyle słaby argument, że działań takich nie ma aż tak wiele, a w każdym razie nie są na tyle dominujące, by na ich podstawie sądzić o stanie całego malarstwa. A gdyby nawet były dominujące, to owe pesymistyczne opinie wynikałyby w tym wypadku z poglądów zachowawczych, konserwatywnych, a przecież wyrażane są zazwyczaj przez orędowników postępu i nowości.
Wszystkie te wypowiedzi o “kryzysie”, “końcu” czy “śmierci” malarstwa wydają się po prostu mistyfikacją. Są raczej projekcją poważnego kryzysu świadomości i wrażliwości tych, którzy je głoszą, wypisują bądź stosują w praktyce instytucjonalnej, by ukryć lub usprawiedliwić własny brak kompetencji. Problem w tym, że tego rodzaju nieodpowiedzialne dywagacje chętnie są upubliczniane i nagłaśniane, prowadząc do konfuzji brzemiennych w skutkach nieporozumień, także wśród studentów uczelni artystycznych. Tym ważniejsza rola i odpowiedzialność pedagogów, szczególnie w pracowni, gdzie konfrontują się przy pracy różne poglądy i postawy. Ta odpowiedzialność dotyczy w równym stopniu profesora jak i asystenta.
Katarzyna Kujawska jest odpowiedzialnym pedagogiem. W pełni angażuje się w proces dydaktyczny, jest aktywna i w pełnym tego słowa znaczeniu obecna w pracowni. Twórczo uczestniczy w zajęciach, rozmawia i dyskutuje ze studentami przy ich pracach i projektach, dzieli swoją wiedzą i informacjami o aktualnych zdarzeniach artystycznych, także zdobytymi przez siebie i przywiezionymi z różnych podróży katalogami i książkami. Stymuluje studentów zarówno artystycznie jak i intelektualnie. Sądzę, że posiada odpowiednie kwalifikacje do przyszłej samodzielnej pracy dydaktycznej.
Biorąc pod uwagę powyższe walory oraz oceniając wysoko jej dokonania artystyczne wnoszę o przyznanie mgr Katarzynie Kujawskiej kwalifikacji I-go stopnia w dziedzinie sztuk plastycznych.
Jarosław Kozłowski